menu
Jesteś tutaj: Home / Dla Mieszkańca / Aktualności

Każdy może obcować ze światem sztuki

Wywiad z Kamą Kuik

Kama Kuik: Każdy może obcować ze światem sztuki 

Kama Kuik – malarka, opowiedziała nam m.in. o: magii portretu, pięknych krajobrazach  kaszubskich czy tajemnicy zaklętej w ludzkiej twarzy.

 

   Oskar Struk: Jak zaczęła się Pani przygoda z malarstwem?

Kama Kuik: Jako dziecko interesowały mnie różne rzeczy. Lubiłam taniec, muzykę, fotografię, wędrówki. Czasem zabierałam gdzieś dzieci z osiedla, do latarni w Rozewiu czy na półwysep. Lubiłam lekcje plastyki z Panem Adamem Taborskim, zawsze na nie czekałam. Moje zainteresowanie plastyką wzmocniło się przez udział w konkursach organizowanych w Publicznej Bibliotece w Pucku przez Państwo Jana i Danutę Dettlaff. Bardzo lubiłam rysować ilustracje do bajek i legend. Potem, w szkole podstawowej pojawiła się nowa nauczycielka plastyki Pani Urszula Przybyszewska, która wprowadziła takie tematy jak rysowanie postaci z natury czy portret. Postanowiłam zdawać do Liceum Plastycznego w Orłowie, a następnie na Akademię Sztuk Pięknych. Wiedziałam, że chcę uczestniczyć w nauce, chcę rysować, poznawać ludzi, którzy zajmują się sztuką, ale na początku nie miałam takiego celu, żeby zostać malarzem. Rysowałam dużo portretów, to mnie zawsze interesowało – twarz drugiego człowieka, jego oczy. Kiedy pojawiło się miejsce do pracy, zaczęłam więcej malować. W konsekwencji profesor od malarstwa Andrzej Leśnik przygotował moją pierwszą wystawę portretów, jeszcze podczas studiów. Bardzo wiele jemu zawdzięczam bo to było duże wyróżnienie i dało napęd, odwagę do decyzji by dyplom realizować w pracowni malarstwa.

- dlaczego wyspecjalizowała się Pani w tak trudnej dziedzinie, jak portret?

To było i jest dla mnie zupełnie naturalne. Kiedy kogoś rysuję, patrzę na tę osobę, wyciszam się, wchodzę w jakąś relację – spotkanie z drugim człowiekiem. Jak to uchwycić... Zawsze intrygowała mnie twarz, jak się zmienia kiedy zmieniają się słowa, opowiadane historie. Nie grymasy, a coś ledwie dostrzegalnego, zmiana nastroju, westchnienie. Może to wynika z faktu, że lubię poznawać ludzi. Nie boję się wejść w świat „innego”. A kiedy patrzę komuś w oczy to obraz wydaje się „sam” malować. Nie czuję wtedy czasu. I wiem, że nikt nie namaluje tej osoby w podobny sposób, że dzieje się coś niepowtarzalnego. Staram się jedynie patrzeć uważnie. I mam nadzieję, że w obrazie – kreską, plamą, kolorem – udaje mi się przekazać coś co może nam na co dzień umyka, coś czego nie przekaże żadna fotografia. Fragment jakiejś prawdy o człowieku, której nie umiałabym wyrazić słowami.

- Na czym polega szczególna więź pomiędzy malarzem a osobą portretowaną?

- W codziennym życiu nawiązujemy wiele powierzchownych relacji. Nie jesteśmy w stanie się w nie zagłębić, nawet jeśli byśmy chcieli. Przy portretowaniu tworzy się taka wyjątkowa więź,  jak pomiędzy ludźmi, którzy naprawdę chcą się czegoś o sobie dowiedzieć, chcą się siebie naprawdę usłyszeć, zobaczyć. Model i ja mamy na to czas.

- jak wygląda aspekt techniczny Pani pracy?

- Dla ułatwienia napisałam „Tymczasowy Regulamin Pracowni Spotkań Portretowych”, na wzór „Regulaminu Firmy Portretowej” Witkacego, żeby ktoś, kto chciałby przyjść na portret,  się nie bał, bo to nie trwa 10 godzin! Choć trochę czasu trzeba poświęcić jak zawsze kiedy ma powstać coś naprawdę wartościowego. Podczas sesji model może się ruszać, zrobić przerwę na gimnastykę, a nawet z przymrożeniem oka „może spożywać alkohol w ilościach przyzwoitych” (śmiech). To ma być czas modela na relaks. Na portrecie ma wyglądać na osobę przyjazną światu, a nie zestresowaną i sztywną. Cały proces odbywa się podczas dwóch, czasem trzech spotkań trwających około dwóch godzin. Podczas malowania robię zdjęcia, które służą do ewentualnych poprawek. Pracuję w technice wodnej - temperami, które mają bardzo intensywne kolory. Dzięki temu mogę pracować dość szybko i nie czekam, aż farby wyschną aby położyć kolejną warstwę.

- Na czym polega wyjątkowość terenów Północnych Kaszub? 

- Wzrastałam w Pucku i długo nie wyobrażałam sobie, że istnieje coś pozą zatoką i morzem. Dla mnie zatoka była całym światem. Kiedy miałam gorszy moment, to wtedy właśnie szłam nad wodę. Dla mnie to było naturalne i bardzo odczułam brak tej możliwości, kiedy wyjechałam na studia do Poznania. Wielka tęsknota. Może dlatego już od wielu lat myślałam o tym, żeby namalować ludzi morza - rybaków. Kiedy chodziłam w Pucku do szkoły muzycznej i na zajęcia baletowe to Pan dyrektor Romuald Łukowicz przekazywał nam kulturę kaszubską czy byłeś Kaszubem czy nie. On wkładał w to wiele serca. Mieliśmy stroje z haftami kaszubskimi, dawał nam książki pisane w języku kaszubskim. To mi się bardzo podobało. Byłam ciekawa tego świata, tych ludzi co tu żyli od lat, od zawsze. Teraz chciałabym „sportretować morze” poprzez uwiecznienie twarzy ludzi, którzy spędzili na nim całe życie, twarzy rybaków. Czy mi się to uda... Tu jest potrzebna wielka życzliwość różnych, nieznanych mi blisko ludzi, ich otwarte serca i domy. Niestety, mam wrażenie, że plastyka stała się „nieobecna” w codziennym życiu, stała się obca, niezrozumiała. Czuję się trochę jakbym porwała się z motyką na słońce...

- Jest takie powiedzenie, że oczy są odzwierciedleniem duszy. Czy widać to także w portrecie?

- Hm… Na dobrym portrecie na pewno! (śmiech). Może my nie zawsze rozumiemy to, co te oczy mówią, ale zawsze coś się czuje z tych oczu. Może dlatego nie nudzę się malowaniem twarzy, bo to, co notuję, zawsze jest niespodzianką. Każdy człowiek jest taką niespodzianką. Pracując, przygotowuję dwie, trzy wersje wizerunków danej osoby i często są one bardzo różne od siebie. Tak jakby człowiek składał się z wielu klatek, z wielu fragmentów. Staram się choć kilka z nich uchwycić w malowanym portrecie.

- Drugim przyczynkiem do naszego spotkania są warsztaty plastyczne, które prowadziła Pani w Kuźnicy dla mieszkańców półwyspu. Podobno nie trzeba mieć zmysłu artystycznego, żeby stać się częścią tego świata?

- Warsztaty były taką furtką dla osób, które nie malują na co dzień, żeby miały okazję użyć pędzli i farb. By poczuły się aktywne plastycznie. By doświadczyły, że w plastyce jest coś, co jest bliskie życiu człowieka, każdego człowieka. Bo wytwarza się tu pewna zależność, myślę. Nie będzie artystów bez grona odbiorców czyli miłośników sztuki, widzów, osób wrażliwych. Ale tę wrażliwość trzeba rozwijać, pielęgnować. Wydaje mi się, że jest w nas ogromna, niespełniona potrzeba wyrażania siebie i świata kolorem, kształtem, dźwiękiem... I absolutnie każdy z nas ma w sobie te zdolności, trzeba się tylko odważyć.

Na zakończenie: czego można Pani życzyć?

- Dobrych spotkań z rybakami i ich rodzinami. I może poproszę Pana o zaproszenie w moim imieniu czytelników na niewielką wystawę pierwszych portretów, które namalowałam na półwyspie pt. „Patrząc w oczy rybaka” w dniu 26 października o godz. 16.00 w Stacji Turystycznej w Kuźnicy. Zapraszam serdecznie i bardzo dziękuję!

 Wywiadu udzieliła: Kama Kuik - absolwentka Edukacji Artystycznej, dyplom w pracowni malarstwa prof. Andrzeja Leśnika (2002) ASP oraz Historii Sztuki, praca magisterska "Światy Zaświaty. Obrazowanie Stanisława Baja." pod kierunkiem prof. Tadeusza Żuchowskiego (2005) UAM w Poznaniu. Od 2000 roku maluje twarze i spojrzenia. W latach 2005-2010 prowadziła "Paśnik Kamy" autorską Pracownię Spotkań Portretowych przy ul. Fredry 12 w Poznaniu, gdzie powstała m. in. portretowa kronika muzyków pt. „Kolory i twarze” (2005-2010) oraz edukacyjny projekt „Portret Ulicy Fredry” (2007-2010). Stypendystka Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego oraz Marszałka Województwa Pomorskiego.

Źródło notki biograficznej: oficjalna strona artystki.

Rozmawiał: Oskar Struk.