menu
Jesteś tutaj: Home / Dla Mieszkańca / Aktualności

Z pasja przez życie

rozmowa z Dominiką Żemojtel-Dettlaff

 

Z pasją przez życie: Dominika Żemojtel-Dettlaff

 

Nauczycielka oraz pasjonatka literatury, Dominika Żemojtel-Dettlaff opowiedziała nam o problemach edukacji w czasie pandemii oraz przybliżyła postać Wandy Brzeskiej autorki książki „Sprawa gminy Ceynowy”, przedstawiającej proces mieszkanki dzisiejszych Chałup, która została poddana tzn. próbie wody i okrzyknięta mianem ostatniej czarownicy.

 

Oskar Struk: W jakich okolicznościach zdecydowała się Pani związać swoją przyszłość zawodową z edukacją?

 

 Dominika Żemojtel-Dettlaff: Odpowiedź na to pytanie nie jest prosta. Studiowałam filologię polską na Uniwersytecie Gdańskim. Miłością do języka polskiego zaraziła mnie moja nauczycielka ze szkoły podstawowej, Pani Gizela Barlasz. Zainteresowałam się literaturą, zaczęłam czytać dużo książek. Dodatkowo, będąc w liceum, dojeżdżałam z moim kuzynem do Pucka na zajęcia logopedyczne i spodobała mi się ta praca. Pomyślałam sobie, że logopeda to trochę taki lekarz od wymowy i na studiach wybrałam specjalizację logopedyczną. Myślałam, że głównie będę logopedą, ale później okazało się, że również nauczycielką.

 

- Jakie cechy powinien posiadać dobry nauczyciel?

 

- Dobry nauczyciel przede wszystkim powinien lubić, a nawet kochać dzieci. Starać się być otwartym, empatycznym, wyrozumiałym. Powinien próbować zrozumieć świat dziecka, jego problemy. Patrzeć na młodego człowieka nie tylko z perspektywy dorosłego, ale gdzieś tam w głowie mieć tę świadomość, że samemu też się było dzieckiem i trzeba to sobie przypominać. Mam dwóch synów: 14-letniego i 20-letniego, więc jestem tez prywatnie na bieżąco w  sprawach młodych ludzi.

 

- Obecnie edukacja znajduje się w trudnym położeniu ze względu na pandemię Covid -19. Jak brak bezpośredniego kontaktu z rówieśnikami wpływa na psychikę uczniów?

 

- Nie jestem ekspertem w tej dziedzinie, ale mogę powiedzieć z własnej obserwacji, że nie jest to dobre dla dzieci, nie wpływa korzystnie na ich rozwój. Dzieciom, które były w systemie edukacyjnym, czyli chodziły do szkoły, są ze starszych klas na pewno łatwiej odnaleźć się w trybie nauki zdalnej. Pracujemy w nim już któryś miesiąc, pewne procedury zostały wypracowane. Jako nauczyciele staramy się prowadzić lekcje w sposób ciekawy. Wszystkim jednak brakuje kontaktu, rozmowy, przerw i interakcji. Można to zauważyć na przykładzie mniejszych dzieci, które bardzo się cieszyły z powrotu do szkoły, przychodziły się przywitać z każdym nauczycielem, czy pracownikiem szkoły. Z zachowaniem zasad reżimu sanitarnego w szkole odbył się bal przebierańca, który sprawił dzieciom dużą frajdę.  Starsze dzieci, z którymi rozmawiam na godzinie wychowawczej (jestem wychowawczynią klasy piątej integracyjnej), również czekają na powrót do normalności, chciałyby się spotykać z rówieśnikami, tęsknią za „życiem szkoły”: warsztatami, wycieczkami itp.

 

- Jakie działania systemowe należy zastosować, by minimalizować skutki wprowadzenia nauki zdalnej?

 

- Myślę, że szereg działań zostanie podjętych. W naszej szkole mamy specjalistów. Jest pedagog i psycholog. Działają różne zespoły, np. zespoły przedmiotowe, czy zespół ds. pomocy psychologiczno-pedagogicznej, do którego należę. Staramy się reagować na bieżąco. Na pewno będą to różnego rodzaju zajęcia integracyjne czy warsztaty.

 

- Ogólnopolskie Forum Nauczycieli i Dyrektorów przeprowadziło ankietę, w której blisko 40% respondentów zakwestionowało sens wprowadzenia nauki zdalnej. Jakie jest Pani zdanie na ten temat?

 

-  Jak wszędzie, także i tu decydujący jest czynnik ludzki. Są ciekawsze zajęcia i te mniej ciekawe. Jeśli chodzi o nauczanie, to uważam, że my jako kraj nie byliśmy do tego przygotowani, ani przyzwyczajeni.   ale wiadomo przecież, że są takie kraje, gdzie to funkcjonuje od lat, np. Australia. Tam kontakt jest utrudniony ze względu na odległość i dzieci się w tej formie uczą. Pandemia, zaskoczyła nie tylko nas, ale cały świat.  Na pewno w tej sytuacji wprowadzenie nauki zdalnej było koniecznością. Stanowi to jakąś kontynuację programu, dzieci mają stały kontakt z nauczycielem, który stara się w różny sposób aktywizować i zachęcać je do pracy. W tym procesie ważna jest, jak nigdy wcześniej, wymiana informacji oraz współpraca: nauczyciel-dziecko-rodzic. Z pewnością dla rodziców, też jest to nowe doświadczenie i trzeba docenić ich zaangażowanie.  Zawsze staram się szukać pozytywów w każdej sytuacji. Myślę, że teraz częściej korzystamy z programów multimedialnych. Szkoły stopniowo zostały doposażone w nowoczesny sprzęt, oprogramowanie, uruchomiono platformy edukacyjne potrzebne do realizacji zajęć w tej formie. To jednak zostanie. Mam nadzieję, że po zakończeniu nauki zdalnej nie wrócimy tylko do kartki i długopisu.

 

- Wspomniała Pani o zamiłowaniu do literatury. W swojej pracy magisterskiej zajęła się Pani postacią Wandy Brzeskiej. Skąd zainteresowanie jej osobą?

 

    Jako małą specjalizację na studiach wybrałam Pomorzoznawstwo. Promotorem był prof. Jerzy Samp, który interesował się kulturą naszego regionu i początkowo miałam pisać pracę na temat portretów kobiet w literaturze, a szczególnie w literaturze pomorskiej. Profesor zachęcił mnie do przeczytania w pierwszej kolejności powieści "Sprawa gminy Ceynowy", której autorką była właśnie Wanda Brzeska. Dotyczyła ona ostatniego sądu nad czarownicą dokonanego przez mieszkańców ówczesnej Ceynowy, dzisiejszych Chałup. Książka mnie bardzo zaciekawiła, a jeszcze bardziej jej autorka. Zaczęłam szukać informacji na jej temat i okazało się, że jest ich niewiele, a dostępne informacje są niekompletne. Postanowiłam ruszyć jej śladami. Tak dotarłam do Jabłonowa Pomorskiego, gdzie Wanda Brzeska spędziła ostatnie lata swojego życia, mieszkając w zakonie. Okazało się, że żyją siostry, które ją znały. Zaczęłam z nimi rozmawiać. Spotkałam się też z Matką Przełożoną, która udostępniła mi pamiątki i rzeczy osobiste Wandy Brzeskiej. W trakcie przeglądania ich, natrafiłam na niesamowitą rzecz: pierwopis maszynowy nigdy wcześniej nie wydanej powieści pt.„Ławica ryb”. Zaczęłam dalej drążyć temat, poznawać kolejne losy Wandy Brzeskiej .

 

 Ostatecznie zajęłam się opracowaniem teoretyczno-literackim powieści,   przygotowaniem jej do druku i przygotowaniem biogramu autorki. Wanda Brzeska była nietuzinkową postacią, ciekawą świata kobietą, która odważnie podejmowała wyzwania i uczestniczyła w zawirowaniach historii, szczególnie w okresie międzywojennym rzuciła się w wir budowania niepodległej Polski. Żyła w latach 1893-1978, była etnografką, pisarką, ukończyła praktyczny kurs pielęgnowania chorych, zakładała Czytelnie Ludowe, była członkinią Zarządu Stowarzyszenia Kobiet z Wyższym Wykształceniem, redaktorką dodatku literackiego „Kultura i Sztuka” do Dziennika Poznańskiego, odbywała podróże zagraniczne. Taka ciekawostka: dzięki m.in. jej staraniom w Polsce powstał pierwszy punkt muzealny ze szklanymi gablotami. "

 

- "Sprawa gminy Ceynowy" to książka silnie osadzona w realiach ówczesnych Kaszub. W jakim stopniu na kształt tej powieści wpłynął fakt, że Wanda Brzeska zawodowo zajmowała się etnografią, czyli badaniem zwyczajów ludowych i mniejszości etnicznych?

 

- Wanda Brzeska była osobą dobrze wykształconą, władała językiem angielskim, francuskim i niemieckim, była doktorem filozofii. Jednak szczególnie interesowała się etnografią i wraz z Bożeną Stelmachowską, której była asystentką badała folklor i kulturę Kaszub, również na naszym terenie. W okresie międzywojennym uczestniczyła w pracach badawczych na Pomorzu, odbywała wycieczki terenoznawcze ze studentami, zbierała materiały badawcze: zdjęcia, wywiady, materiały etnograficzne. Owocem tego są felietony o rybakach kaszubskich, tomik poezji „U strądu”, nowele i opowiadania o tematyce morskiej oraz powieść „Sprawa gminy Ceynowy” z 1937 roku, niedawno wznowiona przez Wydawnictwo BiT , w której wydanie się zaangażowałam wraz z Muzeum Piśmiennictwa i Muzyki Kaszubsko-Pomorskiej w Wejherowie.

 

- Co zdecydowało o tym, że to właśnie "Sprawa gminy Ceynowy" uznawana jest za najwybitniejsze dzieło Wandy Brzeskiej? 

 

- Dlatego, że jest oparta na faktach. Opowiada o śmierci kobiety, która odbyła się w sposób rytualny – „pławienie” (topienie) czarownicy. Był to ostatni w Polsce sąd nad kobietą oskarżoną o czary. Jest też „Sprawa gminy Ceynowy” powieścią społeczno-psychologiczną, która tak naprawdę pokazuje, jak łatwo jest zmanipulować tłum i ile złego może zrobić plotka, która zatacza coraz szersze kręgi. Z czasem ludziom trudno oddzielić prawdę od kłamstwa, nie wiedzą komu wierzyć, co sprytnie wykorzystuje znachor usprawiedliwiający swoją niewiedze praktykami magicznymi. Może też zaciekawić czytelnika tym, że niesie ze sobą bogaty materiał etnograficzny, przedstawia jak dawniej żyło się na tych terenach. Śledząc losy bohaterki uświadamiamy sobie jak zmieniła się sytuacja kobiet na przestrzeni wieku. 

 

- O tym, że podjęta przez Panią tematyka jest wartościowa, świadczy, chociażby spotkanie czytelnicze w Kuźnicy, które cieszyło się dużym zainteresowaniem, a dyskusja po prelekcji przeciągnęła się do późnych godzin wieczornych. Jak z perspektywy czasu wspomina Pani tamto wydarzenie?

 

- Byłam mile zaskoczona frekwencją, zainteresowaniem oraz wieloma pytaniami. Po prezentacji odbyła się żywa dyskusja. Ucieszyły mnie otrzymane wiadomości od osób, które przeczytały książkę i chciały się ze mną podzielić refleksjami po lekturze. Temat nie został jeszcze zamknięty, ponieważ nie do końca została wyjaśniona sprawa tożsamości głównej bohaterki. Zamierzam przygotować artykuł „Odczarować czarownicę”, w którym na podstawie materiałów źródłowych, będę mogła jednoznacznie powiedzieć, kim była ta kobieta.

 

- Skąd Pani czerpie tyle pozytywnej energii do działania na tak wielu polach?

 

- „Umysł jest jak spadochron, nie działa jak nie jest otwarty” /F.Zappa/. Lubię się nadal uczyć, jestem ciekawa świata, mam różne pasje np. interesuje mnie sztuka, malarstwo Salvatora Dalego, Fridy Kahlo, sama też trochę maluję. Lubię się rozwijać, gdy coś nie daje mi spokoju albo mnie zaciekawi, to zgłębiam temat. W tropieniu różnych zagadek historycznych i literackich pomaga mi ukończenie studiów podyplomowych z zakresu historii i wiedzy o społeczeństwie. Oprócz nauczania języka polskiego i historii, specjalizuję się w terapii logopedycznej, pracy z dziećmi o specjalnych potrzebach edukacyjnych oraz osobach dorosłych z zaburzeniami mowy o podłożu neurologicznym. Jestem neurologopedą, oligofrenopedagogiem i terapeutką Metody Warnkego, członkiem Zarządu Głównego Polskiego Towarzystwa Dysleksji. Praca terapeutyczna jest dla mnie źródłem satysfakcji, a każde dziecko- człowiek, to dla mnie nowe wyzwanie, staram się zawsze podchodzić do każdego indywidualnie, holistycznie. Cieszę się, gdy widzę efekty wspólnej pracy. Lubię, gdy na zajęciach jest ciekawie, dlatego często wykonuję własne pomoce edukacyjno-terapeutyczne, a na potrzeby zajęć wykorzystuję różne przedmioty codziennego użytku, którym nadaję nową funkcję i zadziwiam tym podopiecznych. Nie stronię też od nowoczesnych metod terapeutycznych, czy pomocy multimedialnych, staram się być na bieżąco.

 

Mam w sobie kogoś, kto lubi pomagać, spotykam na swojej drodze wielu zaangażowanych ludzi, pozytywnie zakręconych, z którymi organizujemy różne akcje społeczne. Działamy w Stowarzyszeniu „Turystyczne Swarzewo”, które oprócz promocji regionu, kultury Kaszub, przywrócenia miejscowości kąpieliska, działa na rzecz integracji społeczności lokalnej. Wspólnie angażujemy się w różne akcje charytatywne i pomocowe dla potrzebujących.

 

- Jakie wyznacza pani sobie cele na przyszłość?

 

- W najbliższym czasie, mam nadzieję, że uda się wydać „Ławicę ryb” oraz wiersze Wandy Brzeskiej dotyczące morza. Chcemy przywrócić tę autorkę czytelnikom, zainspirować ich jej postacią. Jeśli chodzi o działalność edukacyjno- terapeutyczną, to działam od wielu w Polskim Towarzystwie Dysleksji. Wraz z koleżankami założyłyśmy, też odział przy Szkole podstawowej w Jastarni i myślę, że będziemy te działania wspólnie kontynuować. Prywatnie kibicuję synom w rozwijaniu ich pasji. Lubię podróżować i mam nadzieję, że wkrótce będę mogła realizować moje plany… 

 

Rozmawiał: Oskar Struk.